Czy Putin chce wojny?

Tomasz Bielecki (Gazeta Wyborcza | 03.03.2014)

Rosja prowadzi pełzającą inwazję wojskową na Krymie. A Putin grozi, że jest gotów najechać także na wschodnią Ukrainę. – Mam 80 lat, ale sam chwycę za broń – ogłosił Łeonid Krawczuk, pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy. 

Zawsze posłuszni Kremlowi rosyjscy senatorzy zatwierdzili w sobotę wniosek Władimira Putina o zgodę na wysłanie wojsk na Ukrainę z powodu „zagrożenia życia obywateli Federacji Rosyjskiej, naszych rodaków, składu osobowego kontyngentu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej stacjonującego na terytorium Ukrainy (Autonomiczna Republika Krymu)”.

Ale choć Moskwa wciąż utrzymuje, że jeszcze nie rozpoczęła interwencji na Krymie, w rzeczywistości operacja ta trwa już parę dobrych dni. Serhij Aksjonow, nominowany w czwartek na premiera regionalnego rządu (przy złamaniu konstytucji Ukrainy), sam ogłosił, że podległe mu budynki administracyjne są pod ochroną rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
W dodatku Kijów został w niedzielę zdradzony przez kontradmirała Denisa Bierezowskiego, którego zaledwie dzień wcześniej mianowano dowódcą ukraińskiej marynarki wojennej. Bierezowski przysiągł wierność „narodowi krymskiemu” i nakazał podwładnym niewykonywanie rozkazów z Kijowa.

Krym coraz bliżej secesji

– Na Krymie trwa akcja rosyjskich służb specjalnych z silnym komponentem militarnym. Dowodzi rosyjski generał z Sewastopola – mówi ukraiński deputowany i były wicepremier Hryhorij Nemyria.

Uzbrojeni ludzie od kilku dni patrolują lotniska w Symferopolu i Sewastopolu oraz parlament, który w zeszłym tygodniu pod ich pieczą zarządził referendum w sprawie nadania „statusu państwowego” dla Krymu „wchodzącego w skład Ukrainy na podstawie umów”. To może przygotować pole pod secesję półwyspu.

Do niedzielnego wieczoru rosyjscy żołnierze otoczyli kilka ukraińskich jednostek wojskowych na Krymie i zażądali ich rozbrojenia. A co najmniej do trzech wdarli się i już zajęli broń ukraińskich wojskowych.

– Nie było walk. Rosjanie próbują przekupywać otoczonych mundurowych rosyjskim obywatelstwem. Postanowiliśmy unikać walk. Odpowiemy siłą dopiero wówczas, gdy nastąpi otwarty atak z drugiej strony – wyjaśniał w niedzielę Nemyria po zamkniętym dla mediów posiedzeniu parlamentu Ukrainy.

Rosjanie stanowią do 60 proc. mieszkańców Krymu i choć większość pozostaje bierna wobec obecnych wydarzeń, Kijów nie ma militarnych możliwości odbicia półwyspu siłą.

 

Moskwa przymierza się do większej wojny?

Kreml straszy, że „w zależności od rozwoju sytuacji” jest gotów na interwencję zbrojną także w innych częściach Ukrainy.

„W przypadku dalszego rozprzestrzeniania się przemocy na wschodnie rejony Ukrainy i Krym Rosja rezerwuje sobie prawo do bronienia interesów swoich i mieszkającej tam ludności rosyjskojęzycznej” – ogłosił Kreml w sobotę po półtoragodzinnej rozmowie telefonicznej Baracka Obamy z Putinem. To krok w stronę jeszcze większej eskalacji, bo Moskwa kreuje się już nie tylko na obrończynię etnicznych Rosjan, lecz także rosyjskojęzycznych Ukraińców.

Gdyby dać wiarę władzom Rosji i podporządkowanym im mediom, widzielibyśmy na Ukrainie tłumy prześladowanych Rosjan gotujących się w popłochu do ucieczki przed bojówkami zachodnioukraińskich faszystów. Ale słowa o „zagrożeniu dla Rosjan” to szyte grubymi nićmi kłamstwa. W sobotę Andriej Jurow, członek Rady ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka przy prezydencie Rosji, zaprzeczył twierdzeniom szefowej Rady Federacji Walentyny Matwijenko, jakoby na Krymie były „ofiary wśród Rosjan”. Matwijenko odnosiła się do „walk” o krymskie MSW.

– Dodzwoniłem się do rosyjskiego konsula Wiaczesława Swietlicza. Ofiar nie ma – powiedział Jurow.

Ale produkowanie fałszywych pretekstów do najazdu nie kończy się na Krymie. W sobotę w Doniecku, Charkowie, Ługańsku, Mikołajowie doszło do sporych demonstracji przeciw Majdanowi, które – jak przedstawiciele służb informowali wczoraj ukraińskich deputowanych – zostały wykorzystane przez stu-dwustuosobowe grupy przyjezdnych z Rosji.

Po starciach dość niewielkich grup zwolenników i przeciwników Majdanu o budynek władz obwodowych w Charkowie rosyjską flagę na dachu zawiesił… mieszkaniec Moskwy.

W Doniecku wzywano Rosję do szybkiego wydawania paszportów mieszkańcom oraz do rozpisania referendum „co do przyszłości Donbasu”. Wznoszono apele o ochronę ze strony Kremla dla miejscowych Rosjan, choć nic złego im się tam nie działo.

A w niedzielę w Charkowie, Zaporożu i Doniecku odbyły się duże antyputinowskie kontrdemonstracje.

Czy Putin naprawdę myśli o inwazji wojskowej także poza Krymem? – Moskwa ma wiele wariantów scenariusza dla Ukrainy. Najważniejsze, że nie daliśmy się mu sprowokować. Nie dajemy najmniejszego pretekstu do ataku – mówi Mykoła Kniażycki, publicysta i poseł Batkiwszczyny.

Jednak Dmitrij Trenin, szef moskiewskiego Centrum Carnegie, uważa, że Kreml teraz poważnie rozważa secesję i potem włączenie Krymu w skład Rosji. A także sformowanie „odrębnego bytu” ze wschodnich i południowych regionów Ukrainy, który byłby gospodarczo i politycznie powiązany z Rosją.

– Szantaż Kremla już związuje nam ręce na Ukrainie Wschodniej. Podżegani lub wysyłani przez Kreml separatyści będą tam mogli wyczyniać, co tylko zechcą. Bo jeśli zareagujemy stanowczo, Putin obwieści „zagrożenie życia” miejscowych Rosjan. I wprowadzi wojska. A zatem już teraz, bez wystrzałów, wystartował scenariusz stopniowego rozpadu Ukrainy i tworzenia „protektoratu małorosyjskiego” – mówi jeden z ukraińskich posłów.

Idź na puj, Chutinie

W nocy z piątku na sobotę p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow zawetował ustawę przekreślającą prawo do nadawania rosyjskiemu statusu języka urzędowego w dużych skupiskach ludności rosyjskojęzycznej (drażniła ona etnicznych Rosjan i wielu rosyjskojęzycznych Ukraińców). A w niedzielę postawił w stan gotowości bojowej armię.

Parlament zaś wezwał państwa-gwarantów jej bezpieczeństwa i granic (USA, Rosja i Wlk. Brytania na podstawie memorandum budapeszteńskiego z 1994 r.) do wypełnienia swych zobowiązań. Zaapelował do organizacji międzynarodowych o pomoc w ochronie elektrowni jądrowych.

– Na Ukrainie jest 14 reaktorów. Przy obecnej eskalacji i groźby działań wojennych potrzebna jest wzmożona obrona – tłumaczy Hryhorij Nemyria.

Rada Najwyższa zwróciła się do ONZ, UE, OBWE, NATO oraz Rady Europy o wysłanie na Ukrainę obserwatorów międzynarodowych, którzy poświadczaliby prawdę o sytuacji mniejszości rosyjskiej. Ukraińscy posłowie są gotowi stworzyć zespół negocjacyjny z rosyjską Dumy.

– Nikt nie rzuci Ukrainy na kolana! Krym to Ukraina! – skandowały wczoraj tłumy na Majdanie. Ale w centrum Kijowa na razie prawie wcale nie czuć wojennego ferworu. Zaledwie półtora tygodnia temu ginęli tu ludzie, a tuż potem świętowali zwycięstwo nad obalonym prezydentem. Znów się bać? Znów zmiana na gorsze?

– Przychodzę na Majdan od grudnia. Tak, jestem trochę wypalony. Ale nie przestanę przychodzić – tłumaczy 32-letni inżynier Mychajło z Kijowa. Zapewnia, że spokój na Majdanie nie oznacza, że oddziały jego samoobrony nie ruszą do walki z Rosjanami. – Niech tylko padnie rozkaz. A zobaczysz wymarsz po dwóch-trzech godzinach.

Ukraińcy z Majdanu próbują osłabić Putina żartem. „Putinie, Ukraina to nie Alina!” – głoszą transparenty nawiązujące do imienia gimnastyczki Kabajewej, którą prezydent – wedle moskiewski plotek – miał posiąść już kilka lat temu. „Idź na puj, Chutinie” – to bardzo popularna tu gra słowna nazwiskiem i przekleństwem.

– Szukam Putina! – krzyczy chłopak przebrany za śmierć, który z kosą przechadza się po Majdanie. Po centrum Kijowa maszeruje grupa Ukraińców i cudzoziemców z ojczystymi flagami oraz transparentem: „NATO, Unio, pokażcie światu, że macie jaja!”.

 

Zachód na razie pohukuje

Inwazja na Krym i grożenie większym atakiem zostały potępione przez Zachód – od USA przez Madryt, Paryż, Berlin po Polskę oraz kraje nadbałtyckie. Wsparcie dla niepodzielności Ukrainy mocno wyraziła Turcja zatroskana o los Tatarów krymskich, a nawet – choć bardziej zawoalowanie – Chiny. Austria, Szwajcaria i Liechtenstein zamroziły konta bankowe Janukowycza i jego najbliższej ekipy. Szwajcarska prezydencja w OBWE zwołała na niedzielny wieczór pilną sesję, która ma zatwierdzić powołanie wysłannika OBWE i międzynarodowej grupy kontaktowej ds. Ukrainy.

Ale co konkretnie Zachód może teraz zrobić Putinowi prócz pohukiwania? USA, Wielka Brytania, Francja i Kanada już zasygnalizowały bojkot lipcowego szczytu grupy G8 w Soczi.

– Czas na działania bardziej zdecydowane niż taki bojkot. Powinniśmy umieć zatrzymać Rosję w jej agresywnych zapędach – powiedział jednak wczoraj premier Donald Tusk.

W Brukseli zbiorą się w poniedziałek szefowie dyplomacji krajów UE. Wczoraj zanosiło się, że – jak sugerował szkic ich oświadczenia – skończy się na bardzo ostrym potępieniu Rosji, lecz zarazem tylko na groźbie bardziej stanowczych działań.

– Działania Rosji na Ukrainie zagrażają pokojowi w Europie. To, co Rosja robi na Ukrainie, jest pogwałceniem Karty Narodów Zjednoczonych – powiedział natomiast wczoraj szef NATO Anders Fogh Rasmussen przed nadzwyczajnym posiedzeniem Rady Północnoatlantyckiej.

Przywołanie złamania Karty zwykle jest w języku zachodniej dyplomacji sygnałem o gotowości do rozważenie sankcji – od wizowych i finansowych przeciw politykom po gospodarcze przeciw całym krajom. – Jeśli Putin nie ograniczy się do obecnej inwazji na Krymie, to nawet ślamazarny Zachód będzie musiał zareagować bardzo konkretnie i boleśnie dla Kremla – przekonuje wysoki dyplomata w Brukseli.

 

Oligarchowie na ratunek

– Oświadczam z pełną odpowiedzialnością, że moja [grupa kapitałowa] SCM Group, która zatrudnia 300 tys. ludzi i reprezentuje Ukrainę od wschodu do zachodu oraz od południa po północ, zrobi wszystko, co możliwe, by zachować integralność naszego kraju – ogłosił w niedzielę najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow. Oligarcha, który do niedawna wspierał Janukowycza, wezwał współobywateli do wysiłków na rzecz jedności.

Dzień wcześniej inny oligarcha, Ihor Kołomojski, na prośbę nowych władz Ukrainy zgodził się objąć urząd gubernatora obwodu dniepropetrowskiego. A miliarder Serhij Taruta przyjął nominację na gubernatora donieckiego. To oznacza, że obaj są gotowi doraźnie stabilizować tam sytuację, nawet z własnej kieszeni. Ale także – w czym będą pomocne ich wpływy wśród lokalnych elit rosyjskojęzycznych – stawiać opór knuciu na rzecz rosyjskiej interwencji.

Radości z nominacji Kołomojskiego nie kryje jego rodzima dniepropetrowska gmina żydowska. – Nasza wspólnota jest dumna z decyzji o poświęceniu się obronie ojczyzny i rozwojowi naszego regionu. Nowe władze Ukrainy to nie żądni faszyści, jak kłamie rosyjska propaganda, lecz patrioci – oświadczył rabin Szmuel Kaminecki.

 


Cały tekst można przeczytać tutaj.