Tatarski ”Katyń” szarpie Rosję

Wacław Radziwinowicz (Gazeta Wyborcza | 21.06.2013)

Twórzcie obrazy ”rodzące dumę z narodu” – zaapelował Putin do filmowców

Tatarzy krymscy nakręcili swój ”Katyń” – film ”Chajtarma” o tragedii ich narodu deportowanego przez Stalina w 1944 r. Już stał się przyczyną skandalu i dymisji konsula rosyjskiego w Symferopolu. A do kin w Rosji, tak jak obraz Andrzeja Wajdy, trafi nieprędko.

– ”Komsomolskaja Prawda” napisała, że w ”Chajtarmie” miały być jaskrawe antyrosyjskie epizody, jak chociażby scena z enkawudzistą sikającym na tatarskie dzieci i staruszki gnane do pociągu. Rzekomo nie udało się ich nakręcić, bo żaden rosyjski aktor nie zgodził się wystąpić w scenie szargającej pamięć swego narodu. Tymczasem czegoś takiego nie było w scenariuszu. Nie zrobiliśmy filmu antyrosyjskiego. Nakręciliśmy film antytotalitarny, jak Wajda. Tylko w Rosji nie wszyscy rozumieją, na czym polega różnica – mówi ”Gazecie” Lenur Islamow, pomysłodawca i producent ”Chajtarmy”.

Bohater wraca do domu

Chajtarma oznacza po tatarsku ”powrót” i jednocześnie nazwę ludowego tańca. Film przenosi widza w wojenny 1944 rok. Armia Czerwona kończy wypędzać hitlerowców z Krymu. Bohater ZSRR major Sułtan Amet-Chan, as radzieckiego lotnictwa, przylatuje swoim myśliwcem z frontowego lotniska na krótki urlop do rodzinnej Ałupki 17 maja.

Rankiem następnego dnia na rozkaz Stalina rozpoczyna się totalne oczyszczanie półwyspu z Tatarów uznanych przez ”ojca narodów” za ”zdrajców i pachołków Hitlera”. Enkawudziści wypędzają ludzi z domów. Pozwalają zabrać tylko trochę jedzenia, tak by wystarczyło go na dwa dni. Gnają tysiące kobiet, dzieci, starców do pociągów kierowanych do dalekiego Uzbekistanu.

Mężczyzn nie ma. 50 tys. Tatarów krymskich walczy na froncie w szeregach Armii Czerwonej. Ci, którzy w czasie okupacji zaciągnęli się do formacji tworzonych przez Niemców, a było ich około 15 tys., odeszli z cofającym się Wehrmachtem na zachód.

Stalin zgodnie z ulubioną przez bolszewików, hitlerowców i wyznawców wszelkich innych doktryn totalitarnych zasadą odpowiedzialności zbiorowej uznaje cały, bez wyjątków, naród Tatarów krymskich za zdrajców zasługujących na ukaranie zsyłką w odległe o 2,5 tys. km niegościnne strony.

Od oficera dowodzącego operacją w Ałupce Sułtan dowiaduje się, że i on, choć zestrzelił ponad 30 samolotów niemieckich i ma złotą gwiazdę gieroja, jako Tatar też jest zdrajcą. Pilot podejmuje rozpaczliwą próbę ratowania rodziny i ukochanej. Udaje mu się ukryć rodziców i siostrę przed pacyfikującymi Krym oprawcami dzięki majorowi Krotowowi. Dobry enkawudzista przypomina pomagającego prześladowanej Polce kapitana Popowa z ”Katynia” Wajdy.

Scenariusz filmu powstał na podstawie opowiadań Tatarów, którzy jako dzieci zostali 18 maja 1944 r. wygnani z domów i wywiezieni do Uzbekistanu, skąd pozwolono im wrócić w strony ojczyste dopiero po 45 latach. Wielu z nich zagrało w scenach zbiorowych ”Chajtarmy”. Ze swoimi wnukami, tak jak 69 lat temu ich dziadkowie i babcie z nimi, przyszli na główne place Ałupki czy Bakczysaraju, gdzie kręcony był film. Niektórzy przynieśli ze sobą przechowywane niczym relikwie sprzęty, które wtedy ich przodkom udało się zabrać w daleką drogę – ktoś miskę, ktoś walizkową maszynę do szycia.

Ajder Asamow, jubiler z Bakczysaraju, jeden z tych, których wspomnienia stały się kanwą scenariusza ”Chajtarmy”, opowiadał mi kiedyś, jak to jego, 12-letniego wtedy chłopca, 18 maja 1944 r. zbudziło walenie do drzwi. – Potem przez cały dzień bez przerwy biło mi w uszy ujadanie psów i nieustanne okrzyki: ”Mać, mać, mać! Job, job, job!”. Kiedy oglądam filmy o Holocauście i widzę, jak twarze Żydów stłoczonych w bydlęcym wagonie giną za zasuwającymi się drzwiami, znów słyszę te monotonnie powtarzane przekleństwa. Nigdy się chyba tego nie pozbędę – wzdychał stary Tatar.

Konsul mówi: Zboczenie

Już premiera ”Chajtarmy” w Symferopolu, stolicy Krymu, stała się przyczyną głośnego skandalu. Autorzy zaprosili ośmiu Rosjan, weteranów lotnictwa, którzy znali Sułtana. Ale czterech z nich nie zjawiło się na seansie, bo Władimir Andriejew, konsul generalny Federacji Rosyjskiej, przekonał ich, żeby nie szli na film oczerniający ZSRR.

Później w wywiadzie dla krymskiej telewizji ATR dyplomata przyznał, że filmu nie widział. Byłby skłonny się na niego wybrać, gdyby składał się z 20 odcinków, epizod z deportacją byłby dopiero 17. z nich, a poprzednie opowiadałyby o ”czynach narodu radzieckiego w czasie wojny i o współpracy osób narodowości tatarskiej z hitlerowcami”. Opowieść o samej tylko deportacji, w której wyniku z rodzinnych stron wypędzono do Azji Środkowej prawie 200 tys. Tatarów, a w drodze i w pierwszym roku zsyłki zmarł co najmniej co czwarty z nich, dyplomata rosyjski nazwał ”zboczeniem”.

Tatarzy krymscy demonstrowali pod konsulatem Rosji w Symferopolu, domagając się natychmiastowego odwołania jego szefa. ”Nie pozwolimy pracować konsulatowi, póki będzie nim kierował ten człowiek. Dla nas to stalinista i faszysta. Domagamy się jego niezwłocznego wydalenia z terytorium państwa ukraińskiego” – powiedział Refat Czubarow, wiceprzewodniczący medżlisu, czyli parlamentu tatarskiego.

Z protestem wystąpił też MSZ Ukrainy. Od swego podwładnego odciął się w końcu rosyjski resort spraw zagranicznych, w specjalnym oświadczeniu przyznając, że ”rozumie reakcje” wywołane ”nieprawidłowymi” wypowiedziami Andriejewa.

Konsul świadom, że już się nie utrzyma, podał się do dymisji, ale na odchodne trzasnął drzwiami, nazywając oświadczenie swego ministerstwa ”dowodzącym bezradności MSZ Rosji, głupim, nieuzasadnionym i oczerniającym dyplomację rosyjską”.

Dyplomata, który chciałby uczyć filmowców na Ukrainie, co mają filmować, oberwał, bo zajął się nie tym, co do niego należy, ale on przecież od generalnej linii wyznaczanej przez przywódców państwa daleko nie odszedł. Kilka dni temu Siergiej Naruszkin, marszałek Dumy i przewodniczący Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego, zaproponował, by scenariusze filmów historycznych, zanim zostaną skierowane do produkcji, dawać do oceny ekspertom w celu uniknięcia ”wpadek i nieporozumień”.

Miesiąc temu sam Władimir Putin na spotkaniu z filmowcami w Soczi apelował do nich, by tworzyli obrazy ”rodzące dumę z narodu, z jego historii”. ”Chajtarma”, pierwszy film fabularny opowiadający o zbrodni Stalina popełnionej na całym narodzie – jednym z narodów radzieckich – w tej kategorii się nie mieści. On skłania raczej do refleksji i przypomina, że taką samą deportację jak Tatarom krymskim ”ojciec narodów”urządził Czeczenom i Inguszom, Niemcom nadwołżańskim, Turkom meschetyńskim i innym narodom radzieckim.

Na froncie było lżej

Bliska Putinowi wielkonakładowa ”Komsomolskaja Prawda” poświęciła tatarskiej ”Chajtarmie” dwa ogromne, dwustronicowe artykuły, tłumacząc czytelnikom, skąd się biorą takie szkodliwe filmy.

Dziennik, powołując się na Andrieja Malgina, dyrektora Centralnego Muzeum Taurydy, pisze, że mamy do czynienia ze zjawiskiem zwanym w psychologii ”wiktymizacją”, i wyjaśnia, przytaczając jego słowa: ”Każdy naród, szczególnie nowy, próbuje rozkopać swoją historię, by znaleźć w niej zbrodnię, której ofiarą padł i która może go teraz skonsolidować. Tak postępowali, rozpoczynając od XIX wieku, Węgrzy, Polacy, Żydzi. Nie cierpiały na tę chorobę stare narody – Francuzi i Anglicy. Nie jest to też typowe dla Rosjan” – twierdzi ekspert stawiający śmiałą hipotezę, że naród angielski jest starszy od żydowskiego, więc ta ostatnia nacja jako ”nowa” musi szperać w swej przeszłości, by wywlekać z niej epizody pozwalające dowodzić, że była krzywdzona.

Takie ”rozkopywanie historii” jednak rani też psychikę niektórych Rosjan. Galina Sapożnikowa, reporterka ”Komsomołki”, wyznaje: ”Rosję i Rosjan przez tyle lat szarpią, wymyślając na temat wojny raz za razem nowe paskudztwo, że brakuje sił, by się trzymać w garści. Bronimy się, każdy z osobna i wszyscy razem, ale już daje o sobie znać zmęczenie materiału. Przecież to już 25 lat nieprzerwanych napadów, kłamstwa, nieprzyzwoitości, wylewania ekskrementów na to, co dla twoich ojców i dziadów było świętością. Czasem nawet się wydaje, że na froncie było lżej. Tam przynajmniej można było zrozumieć, kto swój, a kto wróg. A teraz wszyscy niby mówią tym samym językiem, ale zajrzysz w duszę, a tam przepaść”.

”Chajtarmę” Tatarzy krymscy przedstawili w poniedziałek w Moskwie – na zamkniętym pokazie dla znajomych i znajomych znajomych. Podobnie kilka lat temu debiutował w stolicy Rosji ”Katyń” Wajdy.

I tym razem widzowie zastanawiali się, czy taki film mogłaby pokazać telewizja rosyjska, i dochodzili do wniosku, że nadziei nie ma. Przykład ”Katynia”, pokazanego w 2010 r. w kanale Kultura, a potem Rossija 1, uczy jednak, że to nie musi być prawda. Lenur Islamow przypomniał widzom: – Nasi przodkowie przeżyli wojnę. I zapytał: – Ale czy my przetrwamy prawdę o niej?


Cały tekst można przeczytać tutaj.