Wystąpienie Mustafy Dżemilewa na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ w dniu 31 marca 2014

31 marca 2014 roku w Nowym Jorku odbyło się poświęcone aktualnej sytuacji na Krymie posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, którego gośćmi specjalnymi byli lider Tatarów krymskich i deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Mustafa Dżemilew oraz krymska dziennikarka, redaktor naczelna gazety internetowej „Centrum Dziennikarstwa Śledczego” (http://investigator.org.ua/), Walentyna Samar.

Mustafa Dżemilew powiedział w swoim wystąpieniu, że po przeprowadzonym 16 marca 2014 roku „referendum” i dokonanym w jego następstwie przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej Tatarzy krymscy znaleźli się w bardzo niebezpiecznym położeniu, w wyniku czego już 5 tysięcy z nich zdecydowało się opuścić ojczyznę. Wyraził również nadzieję, że „społeczność międzynarodowa podejmie wystarczająco skuteczne środki w celu wyzwolenia naszego kraju spod okupacji i zapobieżenia próbom stosowania podobnej, agresywnej polityki wobec innych państw.”

Poniżej prezentujemy tłumaczenie pełnego tekstu tego wystąpienia.

Wielce Szanowni Panie i Panowie!

 

Dramatyczne wydarzenia na Ukrainie, czyli: brutalne starcia między uczestnikami Majdanu a siłami panującego reżimu w Kijowie, obalenie przez protestujących obywateli rządów skorumpowanego klanu Janukowycza, wprowadzenie na terytorium Krymu rosyjskich wojsk i jego okupacja, przeprowadzenie przez reżim okupacyjny tak zwanego „referendum” i w końcu przyłączenie Krymu i Sewastopola do Rosji, wzbudziły uzasadnione zainteresowanie i niepokój społeczności międzynarodowej.

Korzystając z danej mi możliwości, chciałbym przedstawić Państwu, jak ja, jako przedstawiciel rdzennego narodu Krymu – Tatarów krymskich, oceniam te wydarzenia. Będzie to zarazem ocena podzielana przez przytłaczającą większości tego narodu, albowiem reprezentuję Medżlis narodu krymskotatarskiego – jedyny i najwyższy organ przedstawicielski Tatarów krymskich, wyłoniony przez nich w demokratycznych wyborach.

Reżim Janukowycza był do cna skorumpowany i, praktycznie rzecz biorąc, miał charakter przestępczy. Cechował go równocześnie wrogi stosunek do Tatarów krymskich, ponieważ byli oni postrzegani przez kręgi rządowe i kierownictwo Służby Bezpieczeństwa Ukrainy jako czołowa, i do tego bardzo dobrze zorganizowana krymska siła opozycyjna. Tatarzy krymscy nie głosowali w wyborach prezydenckich na Wiktora Janukowycza i tradycyjnie współpracowali przede wszystkim z ukraińskimi siłami narodowo-demokratycznymi. Z tej przyczyny reżim Janukowycza niemal całkowicie zrezygnował z rozwiązywania problemów socjalnych Tatarów krymskich, dążył do dalszego ograniczania i tak już bardzo małego udziału reprezentantów Tatarów krymskich w strukturach władzy wykonawczej Autonomiczej Republiki Krym oraz prowadził wobec nich skrajnie dyskryminacyjną i wrogą politykę. Na przykład, choć obecnie Tatarzy krymscy stanowią ok. 14% ludności ARK, udział ich przedstawicieli w strukturach władzy wykonawczej nie przewyższa 2-3%.

Reżim Janukowycza dążył ponadto intensywnie do wywołania rozłamu w społeczności Tatarów krymskich. Polegało to na próbach przekupienia za pomocą rozmaitych przywilejów i stanowisk tych spośród nich, którzy byliby gotowi wypełniać wolę reżimu, działając tym samym na zgodę własnego narodu. Władze ARK nie uznawały Medżlisu, choć jest to organ przedstawicielski Tatarów krymskich wyłaniany przez nich samych, i próbowały powołać na jego miejsce innej, niewielkiej reprezentacji tatarskiej, którą mogłyby sterować.

W taki sam sposób odnosiły się do Tatarów krymskich oraz ich Medżlisu władze Rosji, które, jak wynika z dokumentów operacyjnych Federalnej Służby Bezpieczeństwa, postrzegały ich jako „główną siłę polityczną stojącą na przeszkodzie realizacji strategicznych interesów Rosji na Krymie”. Dlatego właśnie, co powinno być w pełni zrozumiałe, Tatarzy krymscy aktywnie wspierali Majdan i nie zważając na związane z tym duże koszty masowo przyjeżdżali do Kijowa, aby zademonstrować solidarność ze swoimi współobywatelami, którzy protestowali przeciwko polityce panującego reżimu. W tym samym czasie władze ARK finansowały ze środków budżetowych wyjazdy tysięcy krymskich robotników do Kijowa, aby mogli oni tam brać udział w wiecach prorządowych i prowokować starcia z uczestnikami Majdanu.

Obalenie reżimu Janukowycza, dokonane po tym, jak około stu naszych patriotów zostało zabitych przez Berkut, a kilka tysięcy zostało rannych, a następnie utworzenie w Kijowie nowego, demokratycznego rządu, rozbudziło wśród społeczności Tatarów krymskich wielkie nadzieje. Wkrótce jednak, już pod koniec lutego, Rosja rozpoczęła przygotowania do inwazji. Zaczęło się od tego wspierana przez Flotę Czarnomorską banda tak zwanych „oddziałów samoobrony” i „kozaków” zajęła budynki rządowe na Krymie, w tym gmachy Rady Najwyższej, rady ministrów ARK, regionalnego oddziału Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, prokuratury i milicji, potem zaś na terytorium Krymu wkroczyły rosyjskie wojska.

Jak wiadomo, głównym argumentem, za pomocą którego usiłowano uzasadniać te działania, było twierdzenie, jakoby na Ukrainie ustanowiony został „banderowski” rząd, który gnębi i dyskryminuje etnicznych Rosjan. Oczywiście nie odpowiada ono prawdzie. Po pierwsze, w owym nowym rządzie, i to na kluczowych stanowiskach, jest dość sporo osób innej narodowości niż ukraińska, w tym rosyjskiej, żydowskiej i ormiańskiej. Po drugie, nie rozwiązał parlamentu Ukrainy, a przecież większość mandatów mieli w nim Rosjanie i deputowani prorosyjscy, wliczając w to dużą prorosyjską frakcję komunistyczną.

Szczególnie cyniczne było jednak na tym tle twierdzenie o prześladowaniu Rosjan na terytorium Krymu, które, jak wiadomo, stało się pretekstem do wprowadzenia rosyjskich wojsk.

Przytoczę kilka cyfr. Ok. 58% ludności Krymu stanowią etniczni Rosjanie i ok. 24% – etniczni Ukraińcy, z których większość również można zaliczyć do Rosjan, ponieważ w rezultacie prowadzonej przez władze polityki rusyfikacyjnej mało kto z nich mówi i myśli w ojczystym języku. Media krymskie, w tym te finansowane ze środków budżetowych, są rosyjskojęzyczne. Etnicznymi Rosjanami jest nie mniej niż 90% przedstawicieli kierownictwa władzy wykonawczej. Na ok. 600 istniejących na Krymie instytucji oświatowych jedynie 14 to szkoły z wykładowym językiem krymskotatarskim, a 7 – z językiem ukraińskim. We wszystkich pozostałych wykłada się po rosyjsku.

Aby uzasadnić wprowadzenie na Krym rosyjskich wojsk i przyłączenie go do Federacji Rosyjskiej 16 marca 2014 na Krymie i w Sewastopolu przeprowadzono tak zwane „referendum”. Nie ma nawet sensu mówić, jak bardzo sprzeczne z prawem i absurdalne jest organizowanie „referendum” na terytorium okupowanym, bez dopuszczenia jakichkolwiek międzynarodowych obserwatorów. Absurdem są w ogóle wszelkie próby decydowania o przynależności danego regionu, obwodu czy miejscowości do jakiegoś państwa na podstawie lokalnego referendum, gdyż przecież na pewno można by znaleźć na Krymie miejscowości, których mieszkańcy chętnie opowiedzieliby się za przyłączeniem do któregoś z bardziej zamożnych krajów – na przykład USA, sąsiadującej z Krymem Turcji, Szwajcarii lub Japonii.

Absurdem jest także twierdzenie władz okupacyjnych, że celem „referendum” było danie „narodowi krymskiemu” możliwości wyrażenia swojej woli i tym samym urzeczywistnienie jego „prawa do samostanowienia”, stosownie do norm prawa międzynarodowego. Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak „naród krymski”. Po drugie, prawo do samostanowienia przynależy tylko narodom rdzennym. Rdzennym narodem Krymu są zaś krymscy Tatarzy, którzy zgodnie zbojkotowali to „referendum”. Z naszych danych wynika, że udział w tym referendum wzięło zaledwie ok. 0,5% Tatarów krymskich, przy czym nie wiadomo, jak głosowała ta grupa. Ogólna frekwencja wynosiła nie 82%, jak podawały władze okupacyjne, lecz jedynie 32,4%.

Należy też powiedzieć kilka słów o tym, w jakiej sytuacji znajdują się teraz Tatary krymscy, a także wielu etnicznych Ukraińców i Rosjan, którzy woleliby, aby Krym pozostał częścią Ukrainie i nie chcą przyjąć rosyjskiego obywatelstwa. Zgodnie z regułami narzuconymi przez siły okupacyjne, wszyscy mieszkańcy Krymu muszą w ciągu miesiąca otrzymać rosyjskie paszporty. Obywatele, którzy nie zgodzą się przyjąć tych paszportów, będą uznawani za cudzoziemców, a więc nie będą mogli głosować w wyborach ani pełnić funkcji publicznych, zostaną pozbawieni środków do życia i w konsekwencji zmuszeni do opuszczenia ojczyzny. Mogą sobie państwo wyobrazić, co to oznacza dla Tatarów krymskich, którzy stawszy się w 1944 roku ofiarami deportacji i ludobójstwa przez wiele lat walczyli o prawo do powrotu do ojczyzny.

W społeczności tatarskiej panuje obecnie duży poziom lęku i niepokoju o przyszłość, a nawet i o własne życie. Przyczyną tego stanu rzeczy jest obecność na Krymie kontrolowanych przez lokalne władze grup paramilitarnych nazywających siebie „oddziałami samoobrony” lub „kozakami”, których członkowie otwarcie mówią o konieczności przeprowadzenia ponownej deportacji Tatarów krymskich. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia na Krymie w najbliższym czasie krwawych, międzyetnicznych konfliktów, a mówić ściślej rzezi Tatarów krymskich i etnicznych Ukraińców. Znane są przypadki oznaczania nocą przez nieznanych sprawców domów Tatarów krymskich krzyżami lub innymi znakami. Dość szeroko informowały o tym media.

Dość powszednim zjawiskiem stało się na Krymie porywanie, wykradanie i zabijanie ludzi, którzy w tej czy innej formie wyrażają swój sprzeciw wobec działań władz okupacyjnych. Nie stanowi tajemnicy także i to, że ludzie którzy przyjmą obywatelstwo rosyjskie, zostaną w przyszłości całkowicie pozbawieni możliwości zabrania głosu w sprawie statusu terytorium, na którym żyją i organizowania na nim jakichkolwiek referendów, ponieważ zgodnie z artykułem 280 rosyjskiego kodeksu karnego wszelkie dyskusje na tematach będą traktowane jako wezwanie do separatyzmu, za co przewidziana jest kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Według danych przedstawicielstwa Wyższego Komisarza ONZ do Spraw Uchodźców na Ukrainie do tej pory terytorium Krymu opuściło ok. 5 tysięcy Tatarów krymskich oraz nie mniej osób innych narodowości.

Obywatele Ukrainy oczywiście z zadowoleniem przyjmują wprowadzenie przez państwa zachodnie sankcji ukierunkowanych na to, aby zmusić agresora do wyprowadzenia swoich wojsk z Krymu i zakończenia jego okupacji. Niemniej, zdaniem większości obywateli są to sankcje niewystarczające i przypominające zaledwie wbijanie szpilek w skórę słonia.

Niepokój wywołują wśród nas także słyszane w ostatnich dniach twierdzenia rozmaitych zachodnich politologów i polityków, że Krym jest już stracony, że wyzwolenie go w ciągu najbliższych lat jest mało prawdopodobne oraz że wszystkie wysiłki powinny teraz zostać skierowane na to, aby rosyjskie wojska nie zajęły kolejnych terytoriów Ukrainy. Jeśli takie stanowisko stanie się dominujące, dla obywateli Ukrainy będzie to oznaczać, że mocarstwa, które podpisały w 1994 roku Memorandum budapeszteńskie, gwarantujące bezpieczeństwo i integralność terytorialną Ukrainy w zamian za wyrzeczenie się przez nią broni jądrowej, po prostu ją oszukały. Już teraz coraz częściej słychać na Ukrainie głosy, że kraj ten powinien za wszelką cenę wznowić produkcję broni jądrowej, gdyż przecież żaden kraj nie ośmieliłby się dokonać nagle aneksji terytorium państwa jądrowego.

Żywimy wielką nadzieję, że społeczność międzynarodowa podejmie wystarczająco skuteczne środki w celu wyzwolenia Krymu spod okupacji i zapobieżenia próbom stosowania podobnej, agresywnej polityki wobec innych państw.

 


Tłum. z jęz. rosyjskiego: Katarzyna Chimiak

Tekst oryginalny można przeczytać tutaj.