Ukraińcy silni jednością

Mirosław Czech (Gazeta Wyborcza | 03.03.2014)

„W poczuciu odpowiedzialności oświadczam, że koncern SCM zatrudniający 300 tys. osób na całej Ukrainie – od wschodu do zachodu i od północy do południa – zrobi wszystko, co w jego mocy, dla zachowania integralności naszego państwa” – napisał wczoraj Rinat Achmetow.

Najbogatszy Ukrainiec i do niedawna najbliższa osoba Wiktora Janukowycza. „Będziemy pracować 24 godziny na dobę dla zachowania sprawności infrastruktury drogowej i energetycznej państwa. To będzie nasz wkład w zachowanie integralności państwa” – dodał.

Serhij Taruta, miliarder pochodzący tak jak Achmetow z Donbasu, dwa dni temu wydał podobne oświadczenie. Zgodził się kierować administracją państwową w obwodzie donieckim. To szczególnie ważne, bo na górników, którzy mają „powstać przeciwko bandzie uzurpatorów w Kijowie”, liczy Moskwa. W sobotę rada miejska uchwaliła rozpisanie referendum w sprawie zbliżenia z Rosją. Taruta na czele administracji rządowej może te tendencje osłabić – jest gwarantem, że w Doniecku ucichną nastroje separatystyczne w Partii Regionów.

Igor Kołomojski, inny oligarcha, stanął na czele administracji rządowej w Dniepropetrowsku. To ważne nie tylko z uwagi na wielkość miasta – ponad 1 mln mieszkańców – lecz również z powodu wpływu Kołomojskiego na sfery gospodarcze Charkowa, gdzie nastroje prorosyjskie są silne. W planach Putina Charków miał być forpocztą ruchu separatystycznego. To spaliło na panewce. W sobotę odbył się mityng. Agresywna grupa ludzi wdarła się do budynku administracji rządowej i pobiła koczujących tam uczestników euromajdanu. Napastnicy to w większości obywatele Rosji. Podobnie było w niedzielę w Ługańsku, gdzie wdarto się do rady obwodowej i zażądano, by deputowani uchwalili referendum w sprawie odłączenia Donbasu od Ukrainy.

Jeśli Kreml nadal będzie tak postępował, to straci poparcie nawet wśród etnicznych Rosjan i rosyjskojęzycznych Ukraińców.

Oligarchowie stanęli za Ukrainą z dwóch powodów. Po pierwsze, wiedzą, że wojna przyniesie spustoszenie, które uderzy w ich biznesy. Marny los Janukowycza po ucieczce do Rosji pokazał im, że dla Putina mogą być poręcznymi narzędziami w pacyfikowaniu Ukrainy, ale nie partnerami władzy, jak to ma miejsce w ich kraju.

Po drugie, oligarchowie znów uwierzyli Julii Tymoszenko. Po złym przyjęciu na Majdanie jej wystąpienia (tuż po wyjściu z więzienia) była premier usunęła się w cień, lecz jej wpływ na politykę wzrósł. Ołeksandr Turczynow, przewodniczący parlamentu i p.o. prezydenta, to jej najbliższy współpracownik. Premier Jaceniuk jest wobec niej lojalny, taki pozostawał przez dwa i pół roku jej uwięzienia. Turczynow i Jaceniuk to samodzielni politycy, lecz respektują pozycję Tymoszenko jako lidera szerokiego obozu politycznego, jakim jest dzisiejszy rząd.

Oligarchowie potrzebują porządku i znajomości numeru telefonu osoby, która podejmuje decyzje. Wskutek rozwoju wydarzeń i roli odgrywanej na Majdanie na kluczową siłę polityczną w państwie wyrosła Batkiwszczyna, czyli partia Tymoszenko. I to była premier wpływa w zasadniczy sposób na warunki, w jakich wielki biznes będzie działać na nowej Ukrainie. Wymowa jej oferty: pokażcie, że w godzinie „W” byliście z nami, a stare grzechy pójdą w zapomnienie.

Ukraińcy wiedzą, że Putin może ich pokonać, jeśli będą podzieleni. Robią więc wszystko, by podziały zasypać. Turczynow zawetował likwidację ustawy o językach regionalnych, która wywołała poruszenie wśród ludności rosyjskojęzycznej. W niedzielę część telewizji nadawała wyłącznie po rosyjsku, by podkreślić, że w obliczu agresji Putina najważniejsza jest jedność.

Metropolita Onufrij, pełniący dziś funkcję przywódcy Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, zaapelował do patriarchy Cyryla z Moskwy, by ten wystąpił do Putina o powstrzymanie rosyjskiej agresji na Ukrainę. W przeciwnym bowiem wypadku zostanie zagrożona jedność Kościoła ukraińskiego z patriarchatem moskiewskim. W odpowiedzi najpierw usłyszał, że wojska rosyjskie i ich zwierzchnik wykonują działania na rzecz „zaprowadzenia pokoju”. Niezrażony tym hierarcha wystosował apel do samego Putina. Wczoraj patriarcha Cyryl odpowiedział metropolicie, że zrobi wszystko, by nie polała się krew ludności cywilnej. Ale tym słowom niewielu na Ukrainie wierzy.

Niechęć do Rosji narasta tak lawinowo, że być może już wkrótce będziemy świadkami zjednoczenia trzech skłóconych odłamów prawosławia ukraińskiego w jednej wspólnocie eklezjalnej. I jej powrotu pod honorowe zwierzchnictwo patriarchy konstantynopolskiego, który rezyduje w Stambule.

Na Krymie nie wszystko idzie po myśli Putina. Grupa kobiet stanęła między bazą sił morskich Ukrainy a okupacyjnymi wojskami rosyjskimi, by nie dopuścić do walki. Ukraińscy żołnierze zapowiedzieli bowiem, że będą walczyć do ostatniego naboju. Podobnie było w Kerczu, z tym że pomiędzy żołnierzami stanęli Tatarzy krymscy. Z kolei w Sewastopolu wiec poparcia dla działań Putina zebrał ok. 300 osób. Mało jak na poziom histerii wywołanej przez kremlowską propagandę.

Do mieszkańców Krymu z wolna przebija się świadomość katastrofalnych skutków, jakie dla nich i dla ich całego półwyspu będzie mieć rosyjska okupacja. Zamiast cieszyć się sławą czarnomorskiej riwiery, podzielą los mieszkańców pięknej Abchazji, która pod władzą Kremla próżno wypatruje turystów. Jedynego źródła dochodów.

Ukraińcy jeszcze raz zadziwiają świat. W obliczu agresji rosyjskiej na ich państwo nie widać strachu ani paniki. Na odwrót, jest powaga, wielka mobilizacja i konsolidacja społeczeństwa. Ważne, że nie stoją sam na sam z Putinem, bo dziś Ukrainę popiera cały świat.

 


Cały tekst można przeczytać tutaj.