Pokaz ukraińskiego Filmu „Mamaj” w Iluzjonie
9 października (godz. 19.00) w kinie Iluzjon – Muzeum Sztuki Filmowej odbędzie się pokaz filmu „Mamaj” (2003) – pierwszego w historii niepodległej Ukrainy filmu fabularnego zgłoszonego do „Oskara”. Po seansie odbędzie się spotkanie z reżyserem Ołesiem Saninem silnie odwołującym się do ukraińskiej tradycji, historii i kultury. „Mamaj” utrzymany jest w formie poetyckiej przypowieści z dwoma symetrycznymi narracjami: kozacką i tatarsko-krymską. W filmie wykorzystano wątki literackie z XVI-XVII wieku: „Dumę o braciach azowskich” oraz „Pieśń derwisza”.
Spotkanie z reżyserem Ołesiem Saninem poprowadzi Janusz Wróblewski, dziennikarz filmowy „Polityki”.
Pokazowi towarzyszyć będzie koncert znakomitego ukraińskiego kobziarza i bandurzysty Tarasa Kompaniczenko.
Rezerwacja biletów: tel. +48 22 462 72 60, e-mail: iluzjon.rezerwacje@fn.org.pl
Ołes Sanin (1972) – Ukończył Kijowski Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, wydział aktorski oraz wydział reżyserii (na kursach Łoenida Osyky). Reżyser, producent dokumentalnych filmów, także aktor i operator. „Mamaj” był jego pierwszym filmem fabularnym. Za film ten otrzymał m.in. ukraińską nagrodę Ołeksandra Dowżenki. Najnowszy film fabularny Ołesia Sanina „Powodyr” (2014), przedstawia historię ukraińskich kobziarzy w tragicznych latach trzydziestych – latach stalinowskiego terroru. Film ten będzie przedstawiony na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Warszawie. Ołes Sanin jest reżyserem, który odwołuje się w swojej twórczości filmowej bardzo silnie do ukraińskiej tradycji, historii i kultury.
Taras Kompaniczenko (1969) wykonuje tradycyjny kobziarsko-liryczny repertuar, gra na tradycyjnej bandurze, kobzie i lirze. Większą część jego repertuaru stanowią utwory epiczne, dumy-pieśni kozaków zaporoskich, kozackie psalmy; wykonuje również utwory wchodzące w skład starodawnej kultury Ukrainy-Rusi z XV-XVIII w., autorami słów są poeci tamtych czasów m.in.: Danyło Naływajko, Hryhorij Skoworoda, Teofan Prokopowycz, Iwan Wełyczkowśkyj.
Ołes Sanin o fimie „Mamaj”
Mamaj to dla mnie bardzo osobisty film. W dzieciństwie żywo interesowało mnie to, co dzisiaj ładnie nazywa się tradycją kobziarską. Fascynowały mnie postacie tych naszych mistrelów, wędrownych muzyków, kobziarzy, którzy śpiewając przekazywali ludziom obrazy naszej niszczonej historii. Istnieje legenda, że gdy zrujnowano Sicz, to ci, którzy przeżyli, zranieni Kozacy, wzięli do rąk instrumenty muzyczne i wyruszyli w podróż by opowiadać potomkom o dawnych sławnych dziejach, żeby za kilka pokoleń duch, „kod” tych pieśni, sam ich obraz przekazał potomnym ideę wolności, ideę niezależności, państwowości…
„Mamaj” nie składa się z jednej fabuły, lecz z kilku. Ma dość niezwykły format. I ja, myśląc o odbiorze widzów, cały czas szukałem – jak połączyć trzy różne historie filmowe. Mają przeplatać się, łączyć się i układać w spójną całość. Pierwsza historia to „Ballada o trzech braciach z Azowa” To ukraińska pieśń z XVI w. Przekazywana była ustnie, śpiewana przez kobziarzy i utrwalona na piśmie przez Łysenkę, Kwitkę-Osnowianenkę, dzięki czemu dotrwała do naszych dni. Usłyszałem ją od Mykoły Budnyka, nie żującego już kobziarza, mistrza instrumentów muzycznych…
Druga historia, z przekazów ustnych – wśród Tatarów Krymskich. Jej nazwa brzmi „Pieśń derwisza o trzech dzielnych Mamelukach”. To epos narodów tureckich, który jest żywy u Tatarów Krymskich. Opowiada się w nim o tym, jak troje rodzonych braci Tatarów, którzy służyli jako najemnicy w różnych armiach, porzucają służbę usłyszawszy płacz Złotej Śpiewającej Kołyski… Tatarzy mają taką legendę. Kiedy ta kołyska trafia w obce ręce, wtedy Tatarzy tracą swą siłę, ich naród rozprasza się i przerywa się ich ród. To jest kołyska ich matki, ich cywilizacji, kultury… Połączyłem te historie, próbując stworzyć swoją kinematograficzną opowieść na podstawie tych dwóch eposów. Trzej rodzeni bracia Kozacy, uciekając z niewoli tatarskiej kradną dwa konie załadowane tatarskimi dobrami. Starszy i średni bracia – konno, młodszy – pieszo. Najmłodszego porzucają w stepie na śmierć. Wkrótce spotyka ją na Sawur Mohyle. Bracia docierają do rzeki Kałka, czekają na młodszego przez trzy dni; popełnili straszny grzech. A karą dla nich jest to, że Tatarzy dościgają i zabijają ich, lecz nie za to, że ukradli konie i dobra – tak mówi Ballada – a za porzucenie rodzonego brata… Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, ale ta sama historia, tylko po stronie tatarskiej, opowiadana jest w „Pieśni derwisza o trzech dzielnych Mamelukach”, gdzie trzej bracia dosięgają złodziei, którzy ukradli ich totem rodowy – Złotą Śpiewającą Kołyskę. W filmie mówi się o różnym traktowaniu dwóch fabuł. Dwie przytoczone historie przeżyły ponad 500 lat. Pieśni te dożyły do naszych czasów.
Między tymi dwoma historiami pojawia się już trzecia, napisana przeze mnie. Historia o tym, jak tatarska kobieta znajduje w stepie najmłodszego umierającego Kozaka; przywozi go do domu, leczy; zakochuje się w nim i zostaje jego żoną. Ich życie jest dramatyczne i tragiczne, gdyż ona z rodu tatarskiego, on – z ukraińskiego, który to ród zdradził go i porzucił. Tak czy siak, ten chłopiec zostaje kozakiem o imieniu Mamaj.
Ta historia staje się moim osobistym wytłumaczeniem – dlaczego kozak ma wcale nie ukraińskie imię, dlaczego nosi imię chana, przewodnika tatarskiej ordy, która napadała na ukraińskie ziemie.
Naprawdę to dziwne imię – Kozak Mamaj. Z tureckiego Mamaj znaczy „nikt”, „nijak”, „bez imienia”, „bez słowa”, to pustka. Turcy (ludy turkijskie), czy też w naszej historii Mongoło-Tatarzy, wierzyli że o duszę człowieka walczą bogowie dobra i demony zła;
a znajdują tego człowieka demony zła według imienia. Jeżeli człowiek nie ma imienia, to jest nieosiągalny dla demonów zła. A więc to imię – Mamaj – miało gwarantować właścicielowi naturalną śmierć, że nie zostanie zabity na wojnie, nikt go nie otruje… Imię „Nikt”, „Nijak” które to nosi kozak, przedstawiany na obrazach ukraińskich autorów.
To kozak Mamaj – „nikt jego imienia znać nie może; on w stepach bywa, ale nikt o nim niczego nie wie”… Oto on – Nikt; zwie się Nijak. To wyjaśnia, dlaczego wszyscy Kozacy mieli pseudonimy, a ich imion nikt nie znał.